Rokrocznie w listopadzie odbywa się w naszej szkole konkurs ortograficzny, który cieszy się dużym zainteresowaniem. Tak też było w tym roku. Wzięło w nim udział 13 osób:
Mamy przyjemność ogłosić, iż najlepsi w ortograficznych zmaganiach okazali się:
I miejsce i Tytuł Mistrza Ortografii uzyskał: Kamil Sowiński – klasa II d
II miejsce – Piotr Solecki – klasa II b
III miejsce – Maksymilian Sądel – klasa II b
Należy dodać, iż Kamil już drugi raz z rzędu zdobył Tytuł Mistrza Ortografii.
Uczestnicy konkursu rywalizowali pod czujnym okiem jury, w którym zasiedli Pani Katarzyna Kruczek i Pani Ewa Tyl.
Zwycięzcom serdecznie gratulujemy. Zachęcamy do wzięcia udziału w kolejnej edycji konkursu, która już za rok!
Poniżej zamieszczamy treść tegorocznego dyktanda.
Mrzonki
Teraz przed niespełna półgodziną skończyłam jeść sushi według przepisu ze „Świata kuchni”, otworzyłam okno na oścież i zanurzyłam się w błogostanie. Patrzyłam, jak czerwonożółte słońce z wolna zsuwa się w dół linii horyzontu. Krajobraz w sąsiedztwie domu typowy dla Kielecczyzny, a przypominający okolice gór Sudetów lub Gór Sowich, począł ni stąd, ni zowąd pogrążać się w półmroku. Opanowało mnie rozprzężenie i bezczynność. Półleżąc na fotelu wnet pomyślałam, że w sam raz jest pora na drzemkę lub marzenia.
Wyobraziłam sobie, że pędzę beztroskie życie hen daleko stąd na odległej wyspie nieskażonej cywilizacją położonej na Oceanie Spokojnym. Jej przyrodę w przeważającej mierze tworzyły rzadkie okazy ze świata flory i fauny.
W bujnym poszyciu oprócz spróchniałych badyli i minidrzewek rosło co niemiara orchidei o rozłożystych jaskrawożółtych, lilaróż i czerwono- białych płatkach. Wszerz i wzdłuż rozpościerały się zielone łąki, tworząc niby- kobierzec. Urzekającą swym pięknem wyspę zamieszkiwali Aborygeni, Anglo – Australijczycy i inni będący tam na wychodźstwie.
Cudownie byłoby popluskać się we wspaniałej morskiej wodzie. Nie chciałabym tylko spotkać się z rekinem- żarłaczem i parzącą meduzą.
Z nagła niepohamowana wyobraźnia i obejrzany niedawno thriller podsunęły mi zgoła odmienny obrazek, który zakłócał idyllę. Oto otoczyła mnie wataha czupurnych dzikusów o mahoniowej skórze i wystających żuchwach. Niezadługo z bambusowej chałupy wynurzył się plemienny przywódca – nad wyraz zażywny pół – Mulat o z lekka przyprószonej siwizną fryzurze. Byłam wpół żywa ze strachu.
Nie wiadomo, co by się dalej zdarzyło, gdyby znienacka nie wyrwało mnie z podróży donikąd rzępolenie mojego wujka Hilarego na nienastrojonych skrzypcach.
No cóż była to krótka podróż i na dodatek w mojej wyobraźni. Tymczasem małe i duże przygody czyhają wszędzie i na każdego: i na tych zahartowanych we włóczęgowskich wojażach po zszarzałej od kurzu drodze, w nadbużańskich lasach, i na tych żądnych egzotycznych wrażeń.
„Cyfrowy Powiat Bocheński” - E-administracja w Powiecie Bocheńskim.
Używamy plików cookies w celu optymalnej obsługi Państwa wizyty na naszej stronie. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.